Jak menda z mendą...;-)

Opowiadałam córce, jak to moje niektóre koleżanki były gnębione w szkole, a nade mną ( nie licząc chłopców, którym się podobałam, a na których nie zwracałam uwagi) nikt się nie znęcał, nikt nie dokuczał. Także gdy pracowałam w tzw. Chickenie przy Andersa, do którego schodzili się najgorsze "mendy" w okolicy. Ćpuni, pijacy, młodzież z marginesu, ale jakoś mnie darzyli sympatią i respektem. Przy mnie byli spokojni i niekonfliktowi. Raz nawet uratowałam skórę koleżance, którą chcieli "lać", z sympatii do mnie odstąpili od tego pomysłu.

   - Ty to miałaś dobrze- Mówi moja córka- Wszyscy Cię lubili.

 - Nie wszyscy- Zaprotestowałam- Byli tacy, którzy mnie nie cierpieli, ale trudno mnie było lubić. Taka menda ze mnie była mówiąc kolokwialnie. No, ten margines zwany mentami mnie lubił.

 - No, wiesz, menda z mendą zawsze się dogada- Wyrwało jej się.

 Długo płakałam ze śmiechu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WYDAWNICTWA TYPU VANITY cz.1 Wprowadzenie.

Wydawnictwa typu Vanity. Cz. II

Wydawnictwa typu Vanity część IV