Jajko mądrzejsze od kury...?
Dzieci
dorastają. Bardzo szybko dorastają. Czasami szybciej, niż dorośli. W pewnym
wieku uwielbiają dyskusje. Dyskusje z dorosłymi. Czasami bywają złośliwe. Ot,
taka ich natura. Czasami nawet dorosły nie jest w stanie wymyślić odpowiedniej
riposty. Tak jak ja. Ja, która od ponad dwudziestu pięciu lat słynie z ciętego
języka. Wygląda na to, że uczeń przewyższył mistrza....A może po prostu miałam
gorszy dzień? Chyba mam do tego prawo?
Pierwsza
Akcja dzieje się w naszym domu, podczas wspólnego przygotowywania obiadu. Mój
syn Michał, opowiada mi o tym, jak to rodzic jednego z kolegów udał się do wróżki.
Niestety, wróżba nie przypadła rodzicowi do gustu, który zażądał zwrotu
pieniędzy w dość zabawny, aczkolwiek agresywny sposób.
- Nie rozumiem,
po co wydawać pieniądze na takie wizyty- Odezwał się po chwili milczenia mój
syn- Przecież to bzdury i wyłudzanie pieniędzy od naiwniaków!
- Kiedyś
byłam u wróżki - Pochwaliłam się, chcąc jednocześnie stanąć w obronie ludzi
wykonujących ten zawód- Wszystko mi się sprawdziło- Dodałam z dumą.
- Ciekawe
co?- Zapytał ironicznie, nie przerywając obierania ziemniaków.
- Byłam
wtedy bezrobotna, a wróżka powiedziała, że w ciągu trzech miesięcy znajdę
pracę. W służbie zdrowia. Na początku ją wyśmiałam, no bo co ja mam
wspólnego ze służbą zdrowia? Nawet widok krwi mnie brzydzi. A jednak dzięki
pomocy koleżanki zatrudnili mnie w administracji szpitala.
- Niech Ci
będzie, że to prawda. Jakiś inny przykład daj.
-
Powiedziała, że mężczyzna który mi się wtedy podobał, ( a nie było tajemnicą
nawet dla moich dzieci, kto mi się wtedy nieśmiało podobał) to nie jest
mężczyzna mojego życia, i że pisany mi jest ktoś inny...
- Phi, to
było wiadomo i bez chodzenia do wróżki! - Parsknął patrząc na mnie z
politowaniem- Ja mówiłem o tym za darmo!
Po raz
pierwszy w życiu nie wiedziałam, co odpowiedzieć swojemu dziecku. Zdałam sobie
sprawę, że sytuacja faktycznie mogła być wtedy zabawna. Oczywiście, nie dla mnie!
Druga sytuacja miała miejsce po śmierci bliskiej mi osoby. Opowiadałam Michałowi o odczuciach, jakie
towarzyszą mi po tym wydarzeniu.
- Czasami
mam wrażenie, że ta osoba jest blisko mnie, dosłownie czuję jej obecność- mówię- A niedawno śniło mi się, że przyszedł pożegnać się na dobre.
- A wiesz
mamo, jak to się fachowo nazywa?- Zapytał tonem znawcy.
Ja, szczęśliwa, że wreszcie mojego syna zainteresowało coś innego niż gry komputerowe,
szczęśliwa, że zgłębia temat parapsychologii oraz zjawisk paranormalnych,
udaję, że nie wiem.
-No, jak ?- dopytuję z zaciekawieniem, mimo, iż przecież znam odpowiedź!
-
Schizofrenia- Wypalił.
W tym
momencie nie wytrzymałam. Najpierw mnie "zatkało", po czym wybuchłam
śmiechem. Oczywiście, mój syn nie miał pojęcia co mnie tak rozbawiło, on
powiedział to całkiem serio....
Zdałam sobie
też sprawę z tego, iż mój synek nie jest już moim małym syneczkiem. Mój synek
jest poważnym nastolatkiem, twardo stąpającym po ziemi. Dla Niego czarne to
czarne, białe to białe, koniec kropka. Ma swoje zasady, swoje poglądy,
nie podąża za tłumem. Prawdziwy indywidualista. I czasami słyszę od Niego:
Komentarze
Prześlij komentarz