Blondynka za kółkiem!
BLONDYNKA ZA KÓŁKIEM :-)
Dwa lata temu wpadłam na genialny pomysł, aby w końcu uporać się z egzaminem na prawo jazdy. Egzamin poszedł- jak na mnie , śpiewająco. Byłam z siebie dumna! Teoria za pierwszym, praktyka za drugim. O przebiegu egzaminu napiszę kiedy indziej, bo było śmiesznie. Tak więc od dwóch lat byłam dumną posiadaczką prawa jazdy. Co prawda jeździłam rzadko, góra raz, dwa razy w tygodniu, czasem w weekendy, ale oczywiście po roku uznałam, że nie licząc słabych stron, takich jak problemy z parkowaniem, jestem jednym z najlepszych kierowców jeśli nie w województwie mazowieckim, to na pewno w całej Warszawie. I to był mój błąd....
Spotkało mnie nieszczęście. No, prawie. Pewnego popołudnia, wracając jak zwykle do domu, przy M1, na pasie do skrętu w lewo, w kierunku Marek, jakiś gamoń o mały włos we mnie nie wjechał. Oburzona spojrzałam w jego stronę, on mijając mnie popukał się w głowę. Nie pozostałam jemu dłużna. Oburzona, że ktoś śmiał zajechać mi drogę, również pokazałam gest , który sugerował, że powinien trochę głębiej poszukać rozumu w swojej łepetynie.
Wróciłam do domu i zbulwersowana zadzwoniłam do syna. Jest w trakcie robienia prawka, poza tym, odznacza się trochę wyższą inteligencją od swej rodzicielki. No, nie da się ukryć.
- Kojarzysz może drogę z KFC w Markach? – pytam od razu, gdy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce.
- No…- odpowiedział niepewnie.
- Tam do skrętu są trzy pasy
- Są…- w dalszym ciągu z jego tonu przebijała podejrzliwość
- Jeden , w prawo na Warszawę- ciągnę dalej.
- No…
- Więc jak już skręcasz na Marki to znów są dwa pasy w tym jeden po lewej do zawracania.
- No…i co z nim?
- To powiedz mi, jeśli skręcam na środkowym pasie do skrętu w lewo, a nie chcę zawracać tylko jechać w stronę Marek, to jadąc środkowym, skręcając w stronę Marek, który pas zajmuję? Bo ja zawsze lewy, obok tego do skrętu. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi. Nigdy nie umiałam tłumaczyć- westchnęłam ciężko.
- Z lewego na środek jedziesz, z prawego na prawy- wyjaśnił- Co ty znów kombinujesz? Znów jakiejś trzody narobiłaś?- zapytał nieufnie.
- Z lewego na środek? A ja zawsze na lewy wjeżdżam- udaję, że nie słyszę ostatniego pytania.
- Jeśli zawracasz to na lewy
- A później z lewego od razu na pas do zawracania ? – brnę dalej.
- Nie ! Od razu zawracasz. Tak jak Cie pas prowadzi!
- Bo dzisiaj stałam jak zwykle na lewym, a do zawracania stał jakiś gamoń i gdy na zielonym skręciłam w lewo, i od razu zajęłam lewy pas, to o mało mi w bok nie wjechał, i jeszcze stukał się w głowę, wiec i ja też pokazałam żeby się postukał. Ale nie wiem które z nas miało rację- zmartwiłam się
- Zaraz Ci powiem. Włącz kompa. I wejdź na messenger. Z lewego na środkowy wjechałaś , czy jak? - Z lewego na lewy, a przy lewym był pas do zawracania!
- W ogóle nie mogę Cię zrozumieć!- zaczął się powoli irytować- Oczekuję jednej krótkiej odpowiedzi, a Ty mi tu szyframi gadasz! Czy ja wyglądam jak członek rozpracowujący kod do Enigmy?! Jesteś już przy komputerze?
Posłusznie podreptałam w stronę komputera. Po chwili na mojego messengera przyszło zdjęcie z ulicy na której stałam.
- Zaznacz kolorem pas , na którym ty stałaś- polecił.
- No, stałam na tym co ta ciężarówka- zaczęłam niepewnie.
- I skręciłaś w….?
- I skręciłam nie tam jak te samochody stoją, tylko na pas obok nich.
- Niebieski?- zapytał, przysyłając zdjęcie na którym widniał niebieski zygzak.
- O, właśnie! Niebieski !- ucieszyłam się, że nareszcie zaczyna mnie rozumieć- A ten gamoń stał obok po lewej czyli po lewej stronie ciężarówki , nasza prawa jak się patrzy na zdjęcie i z tego pasa tez chciał zająć lewy i o mało mi w bok nie wjechał!
- Kolorami mi mów!- krzyknął będąc już u kresu wytrzymałości nerwowej.
- To znaczy, mój niebieski chciał zająć- zreflektowałam się.
- Mnie instruktor uczył, że gdy zajmuję niebieski, to jadę na niebieski- oznajmił.
- Tutaj byłam na zielonym pasie i skręciłam w niebieski – dodałam, widząc na przysłanym zdjęciu kolejne bohomazy.
- STÓJ! Nic już nie mów!- zawołał histerycznie- Czekaj! Prześlę Ci jeszcze jedno zdjęcie! I powiesz mi, jak jechałaś, od początku do końca!
Po minucie otrzymałam kolejne zdjęcia, na których widniały trzy kolory. Czerwony, niebieski oraz zielony. Prawie jak u Kieślowskiego.
- Jak jechałaś? Kolorami opisz!
- Z niebieskiego na niebieski. Hi, hi , hi tłumaczysz jak typowej blondynce- roześmiałam się.
- Nie obraź się, mamo, ale nie zaprzeczę. Czyli jak ? KOLORY! K-O-L-O-R-Y !
- Z niebieskiego na niebieski- dusiłam się ze śmiechu.
- No, czyli dobrze jechałaś- oznajmił uroczyście i jakby z ulgą w głosie- Ale zapytaj jeszcze kogoś bardziej doświadczonego. I powiedz późnej, czy miałaś rację. Jezu, do ciebie to trzeba mieć nerwy ze stali. I mocne serce.
Dumna z siebie zakończyłam rozmowę. Ha! Co mi tu jakiś burak będzie pokazywał kuku na muniu! Mnie! Najlepszemu kierowcy w Warszawie! Oczywiście, aby podbić swoje ego i prawie umrzeć z zachwytu nad samą sobą, nie omieszkałam pójść za radą mojego pierworodnego i zasięgnęłam opinii bardziej doświadczonego kierowcy, operując przesłanymi zdjęciami. Już oczami wyobraźni widziałam siebie na Rajdzie Dakar. Na podium, rzecz jasna. I te nagłówki w gazetach: Kobieta (M.R) najlepszym kierowcą na świecie!
Mój samozachwyt nie trwał jednak długo, gdyż zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię. Okazało się, że nie jestem najlepszym kierowcą na świecie. Nie jestem najlepszym kierowcą w Polsce. Ani w województwie Mazowieckim. Ba ! Nie jestem też najlepszym kierowcą w Warszawie. Ani nawet na swoim osiedlu! Dobrze, że wciąż nie odkleiłam zielonego listka z samochodu, ale tego już nie powiedziałam synowi. Niech przygotowuje się spokojnie na moje kolejne wybryki…..
Zdjęcie: Pixabay.com JillWellington
Dwa lata temu wpadłam na genialny pomysł, aby w końcu uporać się z egzaminem na prawo jazdy. Egzamin poszedł- jak na mnie , śpiewająco. Byłam z siebie dumna! Teoria za pierwszym, praktyka za drugim. O przebiegu egzaminu napiszę kiedy indziej, bo było śmiesznie. Tak więc od dwóch lat byłam dumną posiadaczką prawa jazdy. Co prawda jeździłam rzadko, góra raz, dwa razy w tygodniu, czasem w weekendy, ale oczywiście po roku uznałam, że nie licząc słabych stron, takich jak problemy z parkowaniem, jestem jednym z najlepszych kierowców jeśli nie w województwie mazowieckim, to na pewno w całej Warszawie. I to był mój błąd....
Spotkało mnie nieszczęście. No, prawie. Pewnego popołudnia, wracając jak zwykle do domu, przy M1, na pasie do skrętu w lewo, w kierunku Marek, jakiś gamoń o mały włos we mnie nie wjechał. Oburzona spojrzałam w jego stronę, on mijając mnie popukał się w głowę. Nie pozostałam jemu dłużna. Oburzona, że ktoś śmiał zajechać mi drogę, również pokazałam gest , który sugerował, że powinien trochę głębiej poszukać rozumu w swojej łepetynie.
Wróciłam do domu i zbulwersowana zadzwoniłam do syna. Jest w trakcie robienia prawka, poza tym, odznacza się trochę wyższą inteligencją od swej rodzicielki. No, nie da się ukryć.
- Kojarzysz może drogę z KFC w Markach? – pytam od razu, gdy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce.
- No…- odpowiedział niepewnie.
- Tam do skrętu są trzy pasy
- Są…- w dalszym ciągu z jego tonu przebijała podejrzliwość
- Jeden , w prawo na Warszawę- ciągnę dalej.
- No…
- Więc jak już skręcasz na Marki to znów są dwa pasy w tym jeden po lewej do zawracania.
- No…i co z nim?
- To powiedz mi, jeśli skręcam na środkowym pasie do skrętu w lewo, a nie chcę zawracać tylko jechać w stronę Marek, to jadąc środkowym, skręcając w stronę Marek, który pas zajmuję? Bo ja zawsze lewy, obok tego do skrętu. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi. Nigdy nie umiałam tłumaczyć- westchnęłam ciężko.
- Z lewego na środek jedziesz, z prawego na prawy- wyjaśnił- Co ty znów kombinujesz? Znów jakiejś trzody narobiłaś?- zapytał nieufnie.
- Z lewego na środek? A ja zawsze na lewy wjeżdżam- udaję, że nie słyszę ostatniego pytania.
- Jeśli zawracasz to na lewy
- A później z lewego od razu na pas do zawracania ? – brnę dalej.
- Nie ! Od razu zawracasz. Tak jak Cie pas prowadzi!
- Bo dzisiaj stałam jak zwykle na lewym, a do zawracania stał jakiś gamoń i gdy na zielonym skręciłam w lewo, i od razu zajęłam lewy pas, to o mało mi w bok nie wjechał, i jeszcze stukał się w głowę, wiec i ja też pokazałam żeby się postukał. Ale nie wiem które z nas miało rację- zmartwiłam się
- Zaraz Ci powiem. Włącz kompa. I wejdź na messenger. Z lewego na środkowy wjechałaś , czy jak? - Z lewego na lewy, a przy lewym był pas do zawracania!
- W ogóle nie mogę Cię zrozumieć!- zaczął się powoli irytować- Oczekuję jednej krótkiej odpowiedzi, a Ty mi tu szyframi gadasz! Czy ja wyglądam jak członek rozpracowujący kod do Enigmy?! Jesteś już przy komputerze?
Posłusznie podreptałam w stronę komputera. Po chwili na mojego messengera przyszło zdjęcie z ulicy na której stałam.
- Zaznacz kolorem pas , na którym ty stałaś- polecił.
- No, stałam na tym co ta ciężarówka- zaczęłam niepewnie.
- I skręciłaś w….?
- I skręciłam nie tam jak te samochody stoją, tylko na pas obok nich.
- Niebieski?- zapytał, przysyłając zdjęcie na którym widniał niebieski zygzak.
- O, właśnie! Niebieski !- ucieszyłam się, że nareszcie zaczyna mnie rozumieć- A ten gamoń stał obok po lewej czyli po lewej stronie ciężarówki , nasza prawa jak się patrzy na zdjęcie i z tego pasa tez chciał zająć lewy i o mało mi w bok nie wjechał!
- Kolorami mi mów!- krzyknął będąc już u kresu wytrzymałości nerwowej.
- To znaczy, mój niebieski chciał zająć- zreflektowałam się.
- Mnie instruktor uczył, że gdy zajmuję niebieski, to jadę na niebieski- oznajmił.
- Tutaj byłam na zielonym pasie i skręciłam w niebieski – dodałam, widząc na przysłanym zdjęciu kolejne bohomazy.
- STÓJ! Nic już nie mów!- zawołał histerycznie- Czekaj! Prześlę Ci jeszcze jedno zdjęcie! I powiesz mi, jak jechałaś, od początku do końca!
Po minucie otrzymałam kolejne zdjęcia, na których widniały trzy kolory. Czerwony, niebieski oraz zielony. Prawie jak u Kieślowskiego.
- Jak jechałaś? Kolorami opisz!
- Z niebieskiego na niebieski. Hi, hi , hi tłumaczysz jak typowej blondynce- roześmiałam się.
- Nie obraź się, mamo, ale nie zaprzeczę. Czyli jak ? KOLORY! K-O-L-O-R-Y !
- Z niebieskiego na niebieski- dusiłam się ze śmiechu.
- No, czyli dobrze jechałaś- oznajmił uroczyście i jakby z ulgą w głosie- Ale zapytaj jeszcze kogoś bardziej doświadczonego. I powiedz późnej, czy miałaś rację. Jezu, do ciebie to trzeba mieć nerwy ze stali. I mocne serce.
Dumna z siebie zakończyłam rozmowę. Ha! Co mi tu jakiś burak będzie pokazywał kuku na muniu! Mnie! Najlepszemu kierowcy w Warszawie! Oczywiście, aby podbić swoje ego i prawie umrzeć z zachwytu nad samą sobą, nie omieszkałam pójść za radą mojego pierworodnego i zasięgnęłam opinii bardziej doświadczonego kierowcy, operując przesłanymi zdjęciami. Już oczami wyobraźni widziałam siebie na Rajdzie Dakar. Na podium, rzecz jasna. I te nagłówki w gazetach: Kobieta (M.R) najlepszym kierowcą na świecie!
Mój samozachwyt nie trwał jednak długo, gdyż zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię. Okazało się, że nie jestem najlepszym kierowcą na świecie. Nie jestem najlepszym kierowcą w Polsce. Ani w województwie Mazowieckim. Ba ! Nie jestem też najlepszym kierowcą w Warszawie. Ani nawet na swoim osiedlu! Dobrze, że wciąż nie odkleiłam zielonego listka z samochodu, ale tego już nie powiedziałam synowi. Niech przygotowuje się spokojnie na moje kolejne wybryki…..
Zdjęcie: Pixabay.com JillWellington
Komentarze
Prześlij komentarz